Według badań Pentora, co trzeci Polak powyżej 15 lat poważnie zastanawia się nad wyjazdem do pracy w Europie Zachodniej. Szacuje się, że od wejścia naszego kraju do Unii Europejskiej, w celach zarobkowych za granicę wyjechało blisko 2 mln. rodaków.
Na alarm biją analitycy gospodarki - ostrzegając, że odpływ fachowych kadr wpłynie na poziom PKB, przedsiębiorcy - bo coraz trudniej znaleźć im wykwalifikowanych pracowników, ekonomiści i socjologowie - ostrzegając przed zbyt gwałtowną zmianą struktury demograficznej społeczeństwa. Coraz częściej do tych opinii dołączają psychologowie, terapeuci i - psychiatrzy.
Wśród ofiar emigracji, których liczba zwiększa się w niepokojącym tempie, doktor Sławomir Wolniak, lekarz psychiatra z Kliniki Psychiatrycznej i Terapii Uzależnień Wolmed wymienia młode kobiety pozostające w kraju, gdy ich mężowie i partnerzy jadą zarobić na mieszkanie, na życie, na spłatę długów.
- Cztery pacjentki w jednym miesiącu! - denerwuje się lekarz. - Matki z małymi dziećmi. Wszystkie z zaburzeniami depresyjnymi. Jedna z pań wróciła z wizyty u męża w Holandii w tak ciężkim stanie, że musiałem ją hospitalizować. Myśli samobójcze, anoreksja, napad drgawek konwersyjnych. Niesłychana kumulacja objawów u kobiety, która pozornie powinna być zadowolona z życia. Teraz czeka ją długa psychoterapia ze wspomaganiem farmakologicznym. Nie wydarzył się w tej rodzinie żaden dramat. Nie było zdrady. Po prostu mąż kolejny raz przedłużył pobyt za granicą, a rozłąka dla zakochanej kobiety, która samotnie opiekuje się dwójką małych dzieci, stała się barierą nie do pokonania.
Podobne, choć może nie tak drastyczne, problemy dotyczą tysięcy polskich małżeństw, które dla ratowania domowego budżetu, decydują się na rozłąkę. Samotni mężczyźni gaszą swoje tęsknoty w alkoholu, narkotykach, zakazanych rozrywkach, a ich partnerki wpadają we frustracje, depresje i psychozy. Cierpią dorośli, a jeszcze bardziej - dzieci.
Rozstają się nieprzygotowani do nowych wyzwań, nie określając czasu wyrzeczeń, nie próbując udźwignąć ich we dwoje. Czasem jedna strona przekonuje się, że tak jest wygodniej i lepiej, a druga - że nie można tak żyć. W pogoni za pieniędzmi zatracają się wartości najwyższe - miłość, rodzina, więzi emocjonalne. A przecież czasem wystarczyłoby zdecydować: Będziemy zarabiać mniej, ale pojedziemy tam razem. Albo: zróbmy wszystko, byśmy mogli tu więcej zarabiać i godniej żyć. To nie jest niemożliwe.